czwartek, 25 sierpnia 2011

Koniec kredytowej samowoli. Kredyt konsumencki. Nowe przepisy



Wchodzą w życie przepisy nakazujące bankom w jasny i zrozumiały sposób przedstawiać ofertę kredytową, a przede wszystkim faktyczny koszt kredytu. Każdy klient, niekoniecznie biegły w matematyce, będzie mógł stwierdzić, czy kredyt w banku A jest droższy czy tańszy od kredytu w banku B.
Instytucje, które pożyczają nam pieniądze, często nie pokazują wprost faktycznego kosztu kredytu. Oprócz odsetek pobierają różnego rodzaju prowizje, opłaty za rozpatrzenie wniosku, opłaty za przyznanie kredytu. Wszystko to utrudnia nam życie, bo o tym, ile zapłacimy za kredyt, dowiadujemy się dopiero po rozmowie z pracownikiem banku, a wtedy nie chce nam się już szukać innej oferty i bierzemy, co jest.
19 września br. zaczyna obowiązywać ustawa o kredycie konsumenckim. Dzięki niej wystarczy rzut oka na ulotkę, stronę internetową czy reklamę banku w telewizji, by sprawdzić, ile naprawdę kosztuje kredyt.

Konsumencki, czyli jaki...

Do tej kategorii zaliczono wszelkiego rodzaju pożyczki i kredyty w rozumieniu prawa bankowego oraz umowy, na mocy których kredytobiorca wpłaca pieniądze w zamian za obietnicę udzielenia kredytu w przyszłości (czyli system argentyński). Kredytodawcą może być bank, spółdzielcza kasa oszczędnościowo-kredytowa lub jakakolwiek inna firma. Kredytobiorcą może być tylko konsument, czyli osoba fizyczna, a kredyt nie może być przeznaczony na finansowanie działalności gospodarczej. Ustawa obejmuje wyłącznie kredyty w kwocie od 500 do 80 tys. zł, których termin spłaty jest dłuższy niż trzy miesiące.
Nowymi przepisami objęte są zatem spełniające powyższe warunki kredyty:
- samochodowe,
- gotówkowe,
- odnawialne (w ramach rachunków osobistych),
- lombardowe (pod zastaw),
- udzielane w ramach kart kredytowych,
- pożyczki hipoteczne, czyli zabezpieczone hipoteką kredyty, które mogą być przeznaczone na dowolny cel,
- pożyczki pracodawcy dla pracownika (np. na zakup mebli),
- kredyty kupieckie polegające na odroczeniu płatności (przykładowo, jeśli mamy zapłacić adwokatowi za poradę 1 tys. zł i zgadza się on, by pieniądze powiększone o odsetki trafiły do niego za cztery miesiące, to również mamy do czynienia z kredytem konsumenckim).

Uwaga! Z przepisów ustawy są wyłączone szeroko rozumiane kredyty mieszkaniowe oraz tzw. leasing operacyjny. Jedynie część przepisów ustawy stosuje się do kredytu polegającego na przekroczeniu salda rachunku, czyli tzw. debetu. Jeśli bank czy SKOK, który prowadzi konto, nie zażąda zwrotu pieniędzy w ciągu trzech miesięcy – oznacza to, że udzielił kredytu konsumenckiego i musi poinformować klienta m.in. o rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania.

Pełna informacja o kosztach

W umowie kredytu konsumenckiego muszą się znaleźć następujące dane:
- wysokość kredytu,
- zasady i termin jego spłaty,
- całkowity koszt kredytu,
- rzeczywista roczna stopa oprocentowania.
Całkowity koszt kredytu to łączna kwota, jaką musimy zapłacić w zamian za jego udzielenie, obejmująca nie tylko odsetki, ale także wszystkie dodatkowe opłaty i prowizje. Nie wlicza się tu m.in. kosztów ustanowienia zabezpieczeń spłaty kredytu czy jego ubezpieczenia oraz kosztów wynikających ze zmiany kursów walut (istotne przy kredycie walutowym).
Rzeczywista roczna stopa oprocentowania kredytu musi być obliczana według wzoru zamieszczonego w załączniku do ustawy. Uwzględnione w nim są wszystkie czynniki wpływające na koszt kredytu – nie tylko oprocentowanie nominalne i prowizje, ale m.in. również czas (jeśli odsetki są pobierane z góry, koszt jest wyższy) oraz częstotliwość spłat (kredyt spłacany w ratach miesięcznych jest w rzeczywistości droższy niż spłacany kwartalnie).

Dziękuję za ten kredyt

Nowa ustawa daje kredytobiorcy prawo do odstąpienia od umowy kredytu w ciągu trzech dni od jej zawarcia. Za kredyt można podziękować bez podawania przyczyny. Jeśli w umowie nie ma ani słowa o takiej możliwości, konsument ma jeszcze więcej czasu na rezygnację – dziesięć dni od otrzymania pisemnej informacji o prawie odstąpienia od umowy (nie poźniej jednak niż po dwóch miesiącach od jej zawarcia).
Po odstąpieniu od umowy kredytodawca musi zwrócić klientowi poniesione przez niego koszty z wyjątkiem jednak tzw. opłaty przygotowawczej i opłat związanych z ustanowieniem zabezpieczeń. Rozwiązanie to ma chronić kredytodawców przed takimi nadużyciami jak zaciąganie nieoprocentowanych kredytów tylko na okres do odstąpienia. Warto dodać, że do czasu upływu terminu do odstąpienia kredytobiorca nie musi spłacać kredytu ani płacić oprocentowania.

Kredyty na określony towar

Wiele dużych sklepów, szczególnie handlujących sprzętem RTV, AGD czy meblami, oferuje zakup swoich towarów na kredyt. Współpracują one z bankami i pośrednikami (np. Żagiel czy Lukas). Obecnie umowa sprzedaży towaru traktowana jest jako odrębna od umowy kredytowej. Możliwa jest zatem sytuacja, kiedy po zwrocie towaru, np. z powodu wady fabrycznej, konsument nadal musi spłacać kredyt. Ustawa łączy te dwie umowy, oprócz tego nakłada na kredytodawców dodatkowe obowiązki.
Jeśli dana firma ma wyłączność na kredytowanie zakupów określonego towaru u określonego sprzedawcy, ponosi także odpowiedzialność za ten towar wynikającą z przepisów o rękojmi (przypomnijmy, że rękojmia chroni konsumenta przez okres jednego roku, niezależnie od tego, czy towar jest objęty gwarancją). Ciąży ona na niej jednak tylko wówczas, gdy ze swoich obowiązków w tym zakresie nie wywiąże się sprzedawca. Uważa się, że przepis ten nie będzie miał praktycznego zastosowania, bo łatwo go ominąć, zawierając umowy z kilkoma firmami oferującymi sprzedaż ratalną.
Ustawa reguluje także sytuacje, kiedy umowa sprzedaży określonego towaru na kredyt została zawarta poza lokalem przedsiębiorstwa lub na odległość. Chodzi tu na przykład o zakup towaru przez Internet czy telefon lub u przedstawiciela firmy, który osobiście odwiedzi nas w domu wraz z kompletem garnków czy najnowszym modelem odkurzacza.
Odstąpienie od takiej umowy jest równoznaczne z odstąpieniem od umowy o kredyt konsumencki. Dodajmy, że kwestię tę reguluje także ustawa o niektórych prawach konsumentów z marca 2000 r. Obejmuje ona jednak znacznie szerszy zakres umów (nie dotyczą jej ograniczenia zawarte w ustawie o kredycie konsumenckim).

Koniec kar za wcześniejszą spłatę

Banki pobierają prowizję w razie wcześniejszej spłaty zadłużenia, rekompensując sobie utracone odsetki. Ustawa o kredycie konsumenckim znacznie ogranicza takie praktyki. Prowizje za wcześniejszą spłatę będą mogły być pobierane tylko w wypadku kredytów walutowych lub kredytów wyższych niż 5 tys. zł i oprocentowanych według stałej stopy. Ustawa zabrania ponadto pobierania od kredytobiorcy odsetek za okres po spłacie kredytu.
Spłacając przed terminem kredyt, którego jedynym kosztem są opłaty i prowizje (czyli kredyt nieoprocentowany), kredytobiorca ma natomiast możliwość ich proporcjonalnego zmniejszania. Jest jednak pewne ograniczenie – jeden z ustępów ustawy mówi, że wcześniejsza spłata możliwa jest tylko w terminach określonych w umowie. Załóżmy, że jesteśmy zobowiązani spłacać kolejne raty kredytu do piątego dnia każdego miesiąca. Dostaliśmy jednak premię w pracy i spłacamy kilka ostatnich rat za jednym zamachem dziesiątego dnia miesiąca. Teoretycznie bank może wówczas odmówić przyjęcia pieniędzy lub przyjąć je, ale nie zwróci nam odsetek naliczonych do piątego dnia następnego miesiąca.
Pamiętajmy również, że w razie wcześniejszej spłaty kredytodawca nie zwróci nam opłaty przygotowawczej.

Kredyt za darmo?

Jeśli przy udzielaniu kredytu kredytodawca złamie postanowienia ustawy dotyczące formy i treści umowy kredytowej, wówczas konsument nie musi płacić ani odsetek, ani prowizji, ani nawet opłaty przygotowawczej. Jeśli już coś zapłacił, może domagać się zwrotu pieniędzy. Wyjątkiem są koszty ubezpieczenia kredytu i ustanowienia zabezpieczeń. Umowa jest niezgodna z ustawą wówczas, gdy nie ma w niej wymaganych informacji określonych w artykułach 4-6 (m. in. o rzeczywistej stopie oprocentowania i koszcie kredytu, o skutkach przedterminowej spłaty i warunkach odstąpienia od umowy przez konsumenta). Darmowy kredyt spłacamy według zasad ustalonych w umowie. Jeśli kredytodawca „zapomniał” ich określić, spłaty możemy dokonywać przez pięć lat w równych miesięcznych ratach.

System argentyński pod kontrolą

Kredyt w systemie argentyńskim to rozwiązanie dla osób lubiących ryzyko. Wiele firm, które działają na tym rynku, ma bowiem jeden cel: nabić klienta w butelkę. Organizują tzw. grupy konsorcjalne, w ramach których wszyscy uczestnicy zobowiązują się regularnie wpłacać pieniądze na poczet przyszłych kredytów. Wpłacający nie mają jednak żadnej gwarancji, kiedy i czy w ogóle dostaną jakiś kredyt. Umowy są tak sformułowane, że wycofanie się z konsorcjum wiąże się z utratą już wpłaconych pieniędzy i dodatkowymi kosztami w postaci „opłat manipulacyjnych”.
Próby umieszczenia w ustawie zakazu udzielania kredytów w systemie argentyńskim nie powiodły się. Nie znaczy to jednak, że konsumenci nadal będą bezbronni. Ustawa zalicza bowiem kredyty udzielane na tych zasadach do kredytów konsumenckich, definiuje je i reguluje zasady ich udzielania. Po 19 września firmy tym się zajmujące będą miały obowiązek podać uczestnikowi konsorcjum maksymalny okres oczekiwania na kredyt i warunki wycofania się z systemu. Jeśli klient zechce opuścić grupę, nie może być mowy o stracie już wpłaconych pieniędzy. Kredytodawca ma wówczas obowiązek ich wypłacenia wraz z odsetkami takimi jak na rachunkach a’vista.
Firmy działające w systemie argentyńskim będą ponadto musiały podawać rzeczywiste koszty udzielanych kredytów obliczone zgodnie ze wzorem, w którym uwzględnia się także utracone odsetki, czyli różnicę między oprocentowaniem rynkowym a obowiązującym w umowie (wpłacając pieniądze na poczet przyszłego kredytu, tracimy możliwość ich korzystniejszego ulokowania).

Bezpieczniejszy weksel

Jedną z form zabezpieczenia kredytów jest weksel, czyli papier wartościowy, w którym wystawca bądź wskazana przez niego osoba zobowiązuje się do bezwarunkowego zapłacenia określonej sumy pieniężnej w oznaczonym terminie na rzecz remitenta. Zabezpieczeniem kredytu jest najczęściej weksel własny, w którym do zapłaty zobowiązany jest wystawca weksla, czyli konsument. Wyróżnia się weksle imienne, na okaziciela i na zlecenie. Posiadacz weksla na zlecenie może przenieść wierzytelność na osobę trzecią w drodze tzw. indosu. Wówczas wystawca weksla staje się dłużnikiem tej właśnie osoby. Nowy właściciel weksla nie musi przejmować się tym, czy kredytobiorca spłacał kredyt, czy nie. Może po prostu zażądać wykupu weksla, czyli zwrotu zapisanej na nim kwoty.
Autorzy ustawy chcieli ograniczyć ryzyko znalezienia się przez konsumenta w takiej sytuacji. W tym celu nakazano umieszczanie na wekslach przyjmowanych od kredytobiorców klauzuli „nie na zlecenie”. Taki wek-sel nie może być zbyty w drodze indosu. Prawa z weksla mogą być przeniesione na osobę trzecią wyłącznie w drodze cesji, która regulowana jest przez kodeks cywilny. Cesja jest dużo bardziej korzystna z punktu widzenia konsumenta. Jeśli np. konsument spłacił już część kredytu, musi to także uwzględnić nowy właściciel weksla.

Bliżej Unii

Omawiana ustawa zbliża nas do Unii Europejskiej w zakresie relacji konsument-kredytodawca. Dotychczas konsument jako strona słabsza nie był w wystarczającym stopniu chroniony przez prawo. Nowa ustawa usuwa te dysproporcje. Została ona przygotowana na podstawie jednej z dyrektyw UE, nie jest jednak jej wiernym odzwierciedleniem. Tym, co różni polską ustawę od jej europejskich odpowiedników, są np. uregulowania dotyczące systemu argentyńskiego. W większości krajów Unii system taki nie występuje.
Jak ustawa będzie działać w praktyce, okaże się za kilka miesięcy. Już teraz można stwierdzić, że znalazło się w niej kilka nieścisłości, które być może trzeba będzie naprawić. Mimo to konieczności jej wprowadzenia nie negują ani banki, ani firmy działające w systemie argentyńskim. Ustawa jest jednak najbardziej korzystna dla nas, czyli dla konsumentów. Po 19 września będziemy rozmawiać z kredytodawcami z zupełnie innej – silniejszej pozycji.

Podstawa prawna:
- ustawa z 20 lipca 2001 r. o kredycie konsumenckim (Dz. U. nr 100, poz. 1081)

Urszula Łysoń, Federacja Konsumentów:
Prokonsumencki charakter ustawy został częściowo zatracony podczas prac w parlamencie. Zmieniono np. zapis: kredytodawca „zobowiązany jest wręczyć kredytobiorcy umowę przy jej zawarciu” na „ma to uczynić niezwłocznie”. Oznacza to, że nie musi tego zrobić już w momencie podpisania umowy, ale na przykład dopiero po kilku dniach. A konsument ma tylko trzy dni na zrezygnowanie z kredytu, licząc od daty zawarcia umowy, a nie od jej doręczenia. Także zapis o trzydniowym okresie wypowiedzenia został zmieniony na niekorzyść kredytobiorców. W projekcie była mowa o dziesięciu dniach. Ponadto w Sejmie przepadła zgłoszona przez Senat, a popierana przez Federację, poprawka o całkowitym zakazie udzielania kredytów w systemie argentyńskim. Te uregulowania, które znalazły się w ustawie, są natomiast mocno niedoskonałe. Po pierwsze, ustawa obejmie tylko umowy zawierane po jej wejściu w życie. Tymczasem na oferty firm „argentyńskich” dało się już skusić mnóstwo ludzi. Oni nie będą objęci ochroną prawną. Po drugie, ustawa dotyczy wyłącznie kredytów do kwoty 80 tys. zł, a – według naszych szacunków – w systemie argentyńskim najczęściej pożycza się pieniądze na zakup mieszkania czy budowę domu, a są to przeważnie większe wydatki. Ponadto kredyty mieszkaniowe są w ogóle wyłączone z zakresu ustawy. Nie jest to najszczęśliwsze rozwiązanie – krytykowane jest także w Unii Europejskiej. Z doświadczenia wiemy, że kredytodawcy i pośrednicy bezwzględnie wykorzystują wszelkie luki prawne, a w tej ustawie można ich kilka znaleźć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz