poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Dom na polanie




Ten dom zrodził się z doświadczeń i przemyśleń architekta, ale i poety, malarza, filozofa i przyrodnika. Wszystkie te zainteresowania można odnaleźć na Jaśkowej Polanie.

Wszystko wskazuje na to, że wreszcie jesteśmy u siebie – mówi architekt Jan Sabiniarz o swoim domu, który wyłania się w porannym słońcu na śródleśnej polanie niedaleko Chojnic. Skromny, delikatny człowiek opowiada o swoim życiu i domach – a jedno i drugie splecione, nierozerwalne. Pochodzi z tych stron – z Borów Tucholskich. Zbudował dom na Jaśkowej Polanie, bo poprzedni wybudował za daleko od miasta. Czteroosobową rodzinę zniechęciły dojazdy, niemieszkanie ani w Chojnicach, ani w domu na Mogielu. Ten nowy dom, sześć kilometrów od Chojnic, ale równocześnie jakby na końcu świata, jest w zamyśle bajkowy. Otoczony lasami, pośrodku polany, o poranku ożywa w promieniach słońca, a nocą daje możliwość obserwacji miłych dla oka konturów.
Zgiełkliwy świat jest gdzieś daleko. Od domu do bramy biegnie łukiem droga, przy której stoi kapliczka. Dom jest ekologiczny – o zgodzie z naturą tutaj się nie mówi, ona po prostu jest życiem tego domu.








Poranne słońce wydobywa z mroku Jaśkową Polanę.
Autor: Andrzej T. Papliński

Nowa technologia, stare wzory
Najpierw było poszukiwanie działki. Blisko miasta, ale w odosobnieniu. Bo człowiek – mówi architekt – potrzebuje ciszy, skupienia. Świat jest zbyt skomplikowany, by przenosić jego zgiełk do domu.
W ciągu dwóch lat na rozległej polanie powstało siedlisko ogrodzone olchowym płotem: dom, mur, drewutnia, podcień, garaż, piwnica ziemna. Budowali miejscowi murarze i cieśle. Ściany domu zostały wzniesione z betonu komórkowego, ocieplonego warstwą 10 cm styropianu.
Chętnie używam betonu komórkowego – mówi architekt. – To dobry materiał. Jest odporny na wilgoć, łatwo wbić kołek w taką ścianę, a w domu robić wnęki.
Początkowo ściany domu miały być pomalowane na biało, tak jak chałupy w tradycyjnym budownictwie wiejskim. Ostatecznie dom został pomalowany na kolor złocisty, przypominający barwą dojrzałe żyto.
Żyjemy w strefie klimatycznej – tłumaczy architekt – w której odczuwamy niedosyt słońca, a dominuje zbyt wiele szarości. Kolor zabudowań czyni otoczenie weselszym nawet w pochmurne dni.
Konstrukcja stropu domu jest modrzewiowa, pozostałe elementy więźby i ścian – sosnowe. Jako pokrycie dachu – trzcina. Architekt porównuje trzcinę do sierści dzika. Takie tradycyjne pokrycie jest bardzo trwałe – na dachu może poleżeć i 70 lat. Impregnowane środkiem ogniochronnym, nie stwarza ryzyka pożaru.
Trzcina sprawdza się znakomicie. Latem na poddaszu jest chłodniej niż na parterze. Pokrycie wykonała miejscowa ekipa (po 24 zł za 1 m2 dachu), która doświadczenie w układaniu trzciny zdobyła za granicą. Trzcinę architekt kupił od miejscowych gospodarstw rybackich – właściciela jezior. Na dach o powierzchni 196 m2 zużyto 2600 snopków. Całą operację cięcia trzciny, jej przewóz i suszenie wykonali synowie Jana Sabiniarza.

Podwórko jak w klasztorze

Podwórko ukryte przed wzrokiem przechodniów ma w sobie coś z intymności wnętrza domu. Stąd bierze się ciągłość zabudowy. Mur łączy dom z drewutnią. Na przedłużeniu drewutni jest garaż, a dalej piwnica ziemna. W przyszłości mur z bramą wjazdową będzie całkowicie zamykał przestrzeń podwórka – poza jednym otwartym kierunkiem – nieba...
Podwórko zostało wyłożone płaskimi polnymi kamieniami na podsypce z piasku. W takie naturalne podłoże łatwo wsiąka woda deszczowa. Latem kamienna posadzka oddaje wilgoć, a wieczorem ciepło skumulowane w ciągu dnia. Tworzy się mikroklimat.
Piwniczka ziemna w części naziemnej nawiązuje do ulubionych przez architekta motywów zabudowy klasztornej. Jest jednak budowlą nowoczesną: posadzka metr poniżej poziomu gruntu, ściany z betonu komórkowego, izolacja z lepiku bitumicznego i folii. Jest też bardzo praktyczna, wykorzystywana na co dzień: tam przechowuje się warzywa, które lubią wilgoć i chłód. Dzięki takiemu pomieszczeniu – dodaje architekt – chronimy czystość domu. Podobnemu celowi służy letnia kuchnia przy drewutni. Tam można smażyć ryby i frytki. Z kuchni otwartej na pokój zapachy roznosiłyby się po całym domu.





Zwarta zabudowa tworzy przestrzeń ukrytą przed wzrokiem przechodniów. To mieszkańcy decydują, kiedy chcą być narażeni na spojrzenia innych.
Autor: Jan Sabiniarz
Podwórko wyłożone jest polnymi kamieniami. Gdyby to była popularna kostka brukowa, trzeba by robić odpływy wody. Tutaj wsiąka ona w piasek.
Autor: Jan Sabiniarz






Woda spływająca ze strzechy na dachu nie potrzebuje rynien. Ścieżka z kamyków odbiera wodę i kieruje ją do kamiennych cembrowin.
Autor: Andrzej T. Papliński
Wnętrze gromadzi ulubione motywy architekta: kominek i żywy ogień, elementy z cegły, klasztorny łuk, wnęki z pamiątkami, miodowe kolory drewna.
Autor: Jan Sabiniarz

Dom pełen nastrojów

Dom jest ogrzewany usytuowanym centralnie kominkiem z wkładem (podczas sezonu spala się w nim 12 m3 drewna). To dla gospodarzy miejsce święte. A drugą świętością i pasją tego domu jest muzyka. Stąd klasztorne łuki, wyraźny podział przestrzeni i atmosfera sprzyjająca skupieniu.
Kiedy architekt urządzał dom, chciał, by wnętrze wyglądało tak, jakby zamieszkiwano w nim od lat. Stąd wzięły się ciekawe sposoby na stworzenie nastroju zadomowienia: zimny kolor białych ścian został złamany grafitem, a podłoga pomalowana impregnatem w kolorze ciemnej sosny – biel ma dostojeństwo wnętrz starych kościołów, a podłoga szlachetność zadbanej starej posadzki.
Modrzewiowe stropy i drewniane elementy ścian nie zostały pomalowane żadnym lakierem ani impregnatem. Natomiast podłogi z desek wykończono i uszlachetniono woskiem pszczelim sporządzonym przez architekta według własnej receptury. Szczelne, ale nie hermetyczne okna skrzynkowe umożliwiają stały dopływ świeżego leśnego powietrza. Zapachy i ich komponowanie zasługują na osobną księgę tego domu. W pokoju dziennym jest wnęka z figurą Matki Boskiej – pamiątką z domu dziadków – to jeszcze jeden element służący do skupienia. W tym domu telewizor nie jest miłym gościem.
W kuchni najważniejszym meblem jest trzon kuchenny. Kuchnia bez naturalnego ognia jest zimna i pusta – tłumaczy architekt. Obok stoi nowoczesna kuchnia. Posługiwania się starym i nowym – tę sztukę Jan Sabiniarz opanował do perfekcji.





Jan Sabiniarz nie wyobraża sobie kuchni bez trzonu kuchennego i żywego ognia.
Autor: Andrzej T. Papliński
Poranek na Jaśkowej Polanie. Słońce oddziela strefę zimy i wiosny.
Autor: Andrzej T. Papliński

Mocno u siebie
Architekt ma w domu pracownię. O świcie, gdy wychodzi na taras, widzi granicę między cieniem i słońcem – między zimą i wiosną. Na pewno jest u siebie...





Dom dla czteroosobowej rodziny Jana Sabiniarza nie jest duży. Ma 135,2 m2 powierzchni użytkowej.
Plan poddasza.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki
Plan parteru.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz