wtorek, 23 sierpnia 2011

Na przekór chorobie.



Ten rok z ich życia był jak jazda konna bez trzymanki: ciężka choroba syna, budowa domu, sprzedaż mieszkania, uzyskanie kredytu, o pomniejszych kataklizmach nie wspominając...

Żyć z chorobą
Męczy nas duża zbiorowość ludzi. Dopiero w domu czujemy się spokojni – to była motywacja Violetty i Adama Strząsków, którzy swój dom wybudowali pod Warszawą. Chcieli mieszkać w domu, dążyli do celu przez 12 lat małżeństwa, a kiedy już byli zdecydowani kupić działkę, 18 stycznia 1999 roku zachorował Piotruś, najmłodszy syn z trojga dzieci. W stanie śpiączki trafił do szpitala. Lekarz orzekł: Jeśli przeżyje 24 godziny, będzie żył. U dziecka wykryto cukrzycę. Przez trzy miesiące pobytu na pediatrii przeszedł wszystkie choroby, jakie tylko mógł „złapać” w szpitalu. Czasem wydawało się, że organizm rocznego dziecka tego ataku nie wytrzyma. Ktoś z rodziny dzień i noc czuwał przy łóżeczku...
Choroba Piotrusia zmieniła życie rodziny – Violetta zrezygnowała z powrotu do pracy (syn musi regularnie jeść co 2,5-3 godziny, trzeba mu mierzyć poziomu glukozy we krwi do 12 razy dziennie, robić zastrzyki); jednak zasadnicze plany nie uległy zmianie. Jeszcze mocniej chcieliśmy zbudować ten dom – mówią małżonkowie. – Bo nie jest sztuką zadręczać się i płakać. Trzeba umieć żyć z chorobą – zdarzyło się i tyle...




Rodzina prawie w komplecie. Na pierwszym planie: Piotruś.
Autor: Andrzej T. Papliński

Małżonkowie postawili wszystko na jedną kartę: Zbudujemy dom w jeden sezon – tak jakby chcieli zrównoważyć smutne doświadczenia wesołymi.

Nie ryzykujesz, nie masz
Szanse mieli duże. Adam pracuje w firmie sprowadzającej papiery ścierne; dobrze zarabia, choć jest to praca, do której jedzie się o siódmej rano, a wraca z niej o dwudziestej trzeciej. Brak czasu to zasadniczy powód, dla którego dom musiała budować firma. Na szczęście kuzyn Adama, właściciel małej firmy budowlanej, podjął się tego zadania.
Szansa to także mieszkanie – 47 m2 w wieżowcu, warte około 120 tys. zł. Zaczęli ogłaszać ofertę sprzedaży w grudniu 1999 roku, ale minie pół roku i wciąż nie znajdą kupca. Szansą był kredyt – otrzymany bez trudu w Banku PKO SA – 120 tys. zł.
Plan był taki: zbudować dom w sezonie 2000. W trakcie budowy sprzedać mieszkanie, trochę pomieszkać u rodziny i w końcu przeprowadzić się na swoje. Nie ryzykujesz, nie masz – powtarzał Adam, a Violetta przekonywała rodzinę, że pod Warszawą można bezpiecznie mieszkać z chorym dzieckiem. Wiem, co robić w sytuacji awaryjnej, a samochodem szybko dowiozę Piotrusia do szpitala.
W listopadzie 1999 roku kupili działkę oddaloną 40 km od Warszawy (1835 m2 po 5,5 dol./m2). Targu dobili półtora roku wcześniej, ale czekali, aż właściciel uporządkuje sprawy prawne. W tym czasie wybrali projekt: „Okazały” z kolekcji projektów gotowych



  "Okazały" - dom parterowy z nieużytkowym poddaszem. Autor projektu: architekt Barbara Kierejewska-Zielińska.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki

Rozległa kwadratowa działka, położona przy lesie, dawała możliwość postawienia domu parterowego. „Okazały” ma prawie 18,5 metra szerokości.
Argumenty przemawiające za wyborem tego projektu? Jest to wygodny dom parterowy, z czytelnym podziałem na część dzienną i nocną. Ma dużą przestrzeń wspólną, a my chcemy przebywać razem. Nikt nie zamyka się w pokoju, dzieci są obok nas. Tak lubimy. Może dlatego wystarczą nam tylko trzy pokoje. Jeden zajmiemy my, drugi Ania, a trzeci Mateusz i Piotruś – niech starsze dzieci uczą się odpowiedzialności za najmłodszego. Jeszcze jeden plus projektu: pomieszczenie gospodarcze i garaż na dwa samochody.
Pozwolenie na budowę uzyskali z datą 17 stycznia 2000 roku. Kupca na mieszkanie nadal nie było. Zdrowie Piotrusia unormalizowało się – już Violetta o to zadbała.

Idzie woda!

Budowa ruszyła 23 marca 2000 roku. Miejsce pod budynek wytyczył geodeta, a następnego dnia przyjechała koparka. „Ostrówek” zakopał się zaraz przy wjeździe, o zdjęciu humusu nie mogło być mowy. Działka, położona niżej względem sąsiednich terenów, okazała się bardzo mokra. Badanie gruntu – przy okazji wiercenia studni głębinowej – wykazało, że grunt składa się z iłów.
Po „Ostrówku” przyjechała ciężka koparko-spycharka na gąsienicach. Ten czołg z koparką na długim wysięgniku poradził sobie i z humusem, i z wykopami. Operacja nie była tania – kosztowała inwestorów 4 tys. zł.
Kolejny dzień – jeszcze większa niespodzianka – woda gruntowa zalała wykopy. Co robić? Kierownik budowy wpadł na pomysł, by obok fundamentów wykopać studnię głębokości 6 m. Tak zrobiono. Do studni zaczęła spływać woda z wykopów, a stąd wypompowywały i wywoziły ją wozy asenizacyjne. W osuszonych wykopach ułożono deskowanie i zbrojenie, a następnie beton towarowy pompowany z „gruszki”. Robotnicy, czyszcząc wcześniej wykopy z mułu, pogłębili je tak, że miejscami miały nawet 1,6 m głębokości – w efekcie zamiast planowanych 20 m3 betonu zużyto na ławę 36 m3!




Woda gruntowa zalała wykopy. Przed budowniczymi stanął poważny problem. Wszystko przez to, że nie wykonano projektu posadowienia domu w nietypowym gruncie.
Autor: Adam Strząska

Nim ponownie napłynęła woda, ława fundamentowa była gotowa. Studnia po tej operacji została zasypana. Nie był to jednak koniec kłopotów z wodą. By podnieść poziom mokrej działki, trzeba było kupić osiem przyczep ziemi (po 400 zł za jedną).
Już po zakończeniu budowy Adam zamierza wykonać drenaż wokół domu, a w miejscach, gdzie są spusty rynien, wkopać w ziemię dwie ustawione jedna na drugiej podziurawione beczki wypełnione żwirem.
I jeszcze polna droga dojazdowa. By utwardzić stumetrowy odcinek – błotną pułapkę na samochody – trzeba było wyłożyć go bloczkami fundamentowymi, do tego wysypać cztery ciężarówki tłucznia i trzy ciężarówki pospółki. To spory wydatek, a jeszcze doszedł koszt pracy ciężkiego ciągnika, który to wszystko ubił.

Okazja – ważna sprawa
Budowę prowadził kuzyn (robocizna – 60 tys. zł), zaopatrzeniem w materiały podstawowe zajął się Adam, a drobne zakupy robił brygadzista i następnie rozliczał się z inwestorami. Ekipa mieszkała w baraku na placu budowy.
Nawet człowiek mocno zajęty może podjąć się zaopatrzenia – przekonuje Adam. – Oferta rynku jest bardzo duża. Ja skupiłem się na wyszukiwaniu okazji.

Bloczki fundamentowe. W składzie z drewnem natknął się na ofertę promocyjną. Jakiś producent z Kieleckiego chciał wejść na rynek warszawski. Jakość pierwszorzędna, cena również.

Bloczki z betonu komórkowego. Przy drodze z Pruszkowa do Warszawy stała ciężarówka. Promocyjna cena – znów jakiś producent chciał zaistnieć w stolicy. Bezpłatnie przywiózł materiał na plac budowy i rozładował go.

Okna mahoniowe. Adam rozesłał zapytanie ofertowe do producentów. Jedna z firm przysyłała swój cennik, a gdy rozpoczął negocjacje, godziła się na coraz niższą cenę. Widać było, że zależy jej na kliencie. W ten sposób udało się zaoszczędzić 6000 zł.





Mokry dom mieszkalny
W czerwcu wreszcie udało się sprzedać mieszkanie – za 125 tys. zł. Pieniądze od razu trafiły na budowę. Adam przeniósł się do teściów w Pruszkowie, Violetta z dziećmi wyjechała do rodziców Adama do Elbląga – tam miała do dyspozycji wolne mieszkanie. Teraz chodziło o to, by do września, gdy dzieci pójdą do szkoły, skończyć budowę i zamieszkać u siebie.
Udało się z małym poślizgiem – 23 września. Zaraz też okazało się, że dom, w którym jeszcze miesiąc wcześniej wykonano tynki na mokro, jest – no właśnie – mokry. Woda skraplała się na oknach i spływała stróżkami. Nie można było dosuwać mebli do ścian, bo zbierała się za nimi wilgoć, wkradał zapach stęchlizny. Nie było mowy, by ułożyć parkiet – fachowcy przestrzegali, że zacznie pęcznieć i się wypaczy. W powietrzu odczuwało się nadmierną wilgotność. Wentylacja grawitacyjna okazała się za słaba. Trzeba było uchylać okna.
Od sierpnia, odkąd zainstalowano kocioł gazowy, włączone było ogrzewanie (w jadalni i kuchni podłogowe wodne, w pokojach grzejniki). Koszt dodatkowego grzania to wydatek 2 tys. zł. Po roku mieszkania problemy z wilgocią znikły.





Na szerokiej działce rozłożysty dom prezentuje się w całej okazałości.
Autor: Andrzej T. Papliński
Duże okna otwierają salon, jadalnię i hol na taras. Szkoda tylko, że ten taras nie jest choć w części zadaszony.
Autor: Andrzej T. Papliński






Atuty domu: zadaszone wejście chroni przed deszczem...
Autor: Andrzej T. Papliński
...z okna kuchni widać furtkę i ścieżkę.
Autor: Andrzej T. Papliński





Wady wykonania: szafki podtynkowe z rozdzielaczami, widoczne z salonu, można było zamontować z drugiej strony – w łazience lub w garderobie.
Autor: Andrzej T. Papliński

Kuchnia w plecaczku
Rodzina zamieszkała pod Warszawą. Własny dom – nareszcie! Zaraz też uchwyciła rytm życia poza miastem. Dojazdy. Rano Adam odwozi Annę i Mateusza – córkę do szkoły, syna do przedszkola. Po południu Ania wraca pociągiem, a po drodze zabiera brata z przedszkola. Tata wraca jak zwykle późnym wieczorem.
Dom z ogromną przestrzenią salono-jadalnio-kuchni oswoili od pierwszych dni. Piotruś zaraz zaczął jeździć po domu rowerkiem. Miejsca jest dużo, także dlatego, że nie ma zbyt wielu mebli. Cieszymy się tym domem, to jest nasze osiągnięcie, a na umeblowanie przyjdzie czas – śmieje się Violetta.
Pierwszym poważnym wydatkiem (poza ukończoną w glazurze i terakocie łazienką) miała być kuchnia. Violetta i Adam oszczędzali, zamówili też projekt. Zestaw mebli z wyposażeniem miał kosztować 18 tys. zł. Jesienią, kiedy już chcieli wziąć się za kuchnię, na rynek weszła nowość – malutkie pompy dozujące insulinę chorym na cukrzycę. Cena dokładnie taka sama jak wymarzonej kuchni. Wybrali się na zakupy – wiadomo, co kupić. Odtąd Piotruś idzie przez życie z pompą w malutkim plecaczku, kuchnia poczeka...

Kłopoty z podmokłą działką (Andrzej Zapora, specjalista od drenażu i odwodnienia budynków)

Przed podjęciem decyzji o zakupie działki pod budowę domu należy zebrać następujące informacje (od właścicieli sąsiednich działek, z map geodezyjnych):
- jakie jest położenie działki w stosunku do otaczającego ją terenu – niżej czy wyżej;
- czy na wybranej działce nie zalega woda po opadach;
- czy w rejonie działki lub na jej terenie istniała lub istnieje instalacja drenarska (drenaż rolniczy, rowy melioracyjne);
- jaki jest poziom wody w studniach otwartych na przyległym terenie;
- jaki rodzaj i gatunki roślinności występują w okolicy.
Jeśli co najmniej jedna zebrana informacja jest niekorzystna, przed decyzją o wyborze projektu i budowie należy bezwzględnie wykonać badania geotechniczne. Unikniemy w ten sposób kłopotów związanych z nieprzystosowaniem projektu z katalogu do warunków gruntowych działki (projekty powtarzalne mają fundamenty policzone dla gruntów o przeciętnej nośności). Te kłopoty to:
- przykre niespodzianki przy wykonywaniu robót ziemnych;
- większe koszty materiałów konstrukcyjnych, na przykład betonu i stali;
- niewłaściwy dobór izolacji przeciwwilgociowej;
- niekorzystny klimat wewnątrz pomieszczeń mieszkalnych, na przykład wilgoć, wykwity soli, grzyb. Szczególnie narażone na wpływ tych czynników są dzieci.
W gruntach ilasto-pylastych powinien zostać wykonany przyścienny drenaż opaskowy. Najniższe koszty wykonania instalacji ponosi się na etapie „wychodzenia z ziemi”. Profesjonalne wykonanie drenażu należy powierzyć wyspecjalizowanej firmie, najlepiej z doświadczeniem. Wiąże się to z właściwym doborem odpowiedniej technologii i dokładnością pomiarów. Niewłaściwe usytuowanie rurociągów drenarskich może spowodować niebezpieczeństwo naruszenia statyki budynku.
Problemem może być odprowadzenie wód drenarskich – najczęściej brak odbiorników naturalnych lub kanalizacji burzowej.
Przy sprzyjających warunkach terenowych wody drenarskie można wprowadzić do niżej położonych warstw przepuszczalnych lub zagospodarować na własnym terenie w systemie rozkraplania podziemnego.

Kłopoty z wilgocią (pd)

Budowa i wykończenie domu murowanego w sześć miesięcy to bardzo dobry wynik. Jednak to nie wilgoć zgromadzona w ścianach była główną przyczyną skraplania się wody na szybach i ścianach, lecz zła wentylacja. Szczelne okna skutecznie utrudniały napływ świeżego powietrza, a przewody wentylacyjne zlokalizowane jedynie w kuchni i łazience to trochę za mało w tak rozległym domu (choć jest to zgodne z obowiązującymi przepisami). Trzeba bowiem pamiętać, że w niskim domu parterowym wydajność kominów jest prawie o połowę mniejsza niż w domu piętrowym. Dzieje się tak za sprawą niewielkiej odległości pomiędzy wlotem a wylotem komina – efektywna wysokość w domach parterowych wynosi około 3 m, a w piętrowych dochodzi nawet do 9 m.
Włączenie ogrzewania i uruchomienie odpowiedniej ilości nagrzewnic na miesiąc przed zasiedleniem – przy zapewnieniu stałego napływu świeżego powietrza oraz sprawnej wentylacji grawitacyjnej lub mechanicznej – pozwoliłoby dość skutecznie osuszyć dom; przynajmniej na tyle, aby w nim bez problemów zamieszkać. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że wilgotność konstrukcji w domach murowanych stabilizuje się dopiero po roku, a czasami po dwóch latach od wybudowania – jest to zjawisko naturalne. Dlatego chcąc wybudować dom przez jeden sezon budowlany, warto wybrać odpowiednią technologię, zadbać o sprawną wentylację lub poczekać z zasiedleniem dwa, trzy miesiące, dając konstrukcji możliwość podeschnięcia (oczywiście nie zapominając o dodatkowym ogrzewaniu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz