|
Skutkiem lekkomyślności wykonawców tego domu był zbyt niski strop. Jedynym sposobem zwiększenia wysokości pomieszczeń było podniesienie stropu parteru i podwyższenie ścian o jedną warstwę pustaków z betonu komórkowego. Autor: Wiesław Rudolf |
Dla dobra inwestora
Zmniejszenie odległości między stropami wykonawcy wytłumaczyli inwestorowi jako rzecz całkowicie przemyślaną: w ten sposób zmniejszy się kubatura pomieszczeń, a tym samym mniejsze będą koszty ogrzewania domu. Jeśli nawet takie były pobudki ich działania, nie zwrócili uwagi na to, że zmienią się też warunki oświetlenia pomieszczeń, bo trzeba będzie zmienić wysokość okien. Również nikt nie zastanowił się nad tym, że schody z projektu nie będą pasować. Trzeba by zmienić nie tylko liczbę stopni, ale i kształt klatki schodowej, bo zmniejszyła się odległość w świetle między schodami a znajdującym się nad nimi stropem.
Błąd stał się oczywisty dopiero po skończeniu stropu, gdy okazało się, że do sufitu można dosięgnąć ręką, a wysokość kondygnacji jest niezgodna z Prawem budowlanym i mogą być kłopoty z odbiorem budynku.
Stropowi na ratunek
Jedynym sposobem zwiększenia wysokości zbyt niskich pomieszczeń było podniesienie stropu i uzupełnienie muru o dodatkową warstwę pustaków z betonu komórkowego. To znacznie zwiększyło koszty i czas trwania budowy, zwłaszcza że trzeba było rozebrać wybudowane już ściany poddasza i prowadzące tam schody. Szczęśliwie dzięki prostemu układowi konstrukcyjnemu budynku samo podniesienie stropu nie było tak skomplikowane, jak mogłoby się wydawać. Dość sztywny strop gęstożebrowy (typu DZ) oparty był na jednowarstwowych ścianach zewnętrznych z betonu komórkowego oraz na podciągu żelbetowym usytuowanym w środku rozpiętości budynku.
Po pierwsze – odciążyć
Podczas podnoszenia stropu bardzo ważne jest, aby jego ciężar przenoszony był bezpośrednio na grunt pod domem i tylko w minimalnym stopniu oddziaływał na istniejącą konstrukcję. Dlatego trzeba było odciążyć konstrukcję domu, podpierając kolejno wszystkie stropy, od piwnicy począwszy. W przeciwnym razie, jeśli podeprze się tylko podnoszony strop, cały jego ciężar przekazywany będzie na nieprzystosowany do tego strop niższego piętra, co może grozić katastrofą budowlaną.
Prace rozpoczęto od podparcia stropu nad piwnicą. W pierwszej kolejności ułożono na posadzce w piwnicy belki podwalinowe. Nad nimi umieszczono drewniane belki oczepowe, podparte za pomocą stojaków śrubowych. Kolejne rzędy podpór ustawiano prostopadle do belek nośnych stropu w rozstawie co około 2 m. Następnie w ten sam sposób podparto strop nad parterem i piętrem, starając się, by osie podpór były w jednej linii, jedna nad drugą.
|
Sposób rozmieszczenia podpór, dzięki któremu obciążenia od podnoszonego stropu przenoszone są na grunt pod domem. Nie obciążają więc zbytnio stropu parteru. Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki |
Następnie – podnieść
Po ustawieniu podpór usunięto płytki z betonu komórkowego, które osłaniały żelbetowy wieniec. Potem przystąpiono do równomiernego rozkręcania stojaków na piętrze. Każdy z nich jednorazowo był rozkręcany jedynie o dwa obroty śruby. Po wydłużeniu wszystkich rozpór w jednym rzędzie przechodzono do rzędu sąsiedniego i tak kolejno na całej kondygnacji. Po wielokrotnym powtórzeniu wszystkich czynności strop podniesiono o około 30 cm. Przestrzeń ta była wystarczająca do wmurowania bloczków z betonu komórkowego wysokości 20 cm. Najpierw jednak, wykorzystując powstały prześwit, oczyszczono spód wieńca z resztek betonu komórkowego.
Uwaga! Zanim rozpocznie się podnoszenie stropu, powinno się podciąć ściany tuż pod stropem. Tutaj tego nie zrobiono, dlatego niektóre pustaki z ostatnich warstw muru oderwały się od ściany i odpadły. Powstałe w ten sposób ubytki trzeba było łatać.
Na koniec – podmurować
Następnie wykonano nowe nadproża i wmurowano brakującą warstwę ściany. Po ułożeniu warstwy wyrównawczej z mocnej zaprawy cementowej można było wreszcie opuścić strop. Na koniec zdemontowano podpory.
| | |
Podczas podnoszenia stropu część bloczków z najwyższych warstw odspoiło się i odpadło lub popękało. Autor: Wiesław Rudolf | Miejsca, z których odpadły bloczki, trzeba było łatać, a ubytki wypełnić zaprawą o parametrach cieplnych zbliżonych do bloczków z betonu komórkowego. Autor: Wiesław Rudolf |
Nie poprawiaj projektanta!
Z przedstawionego przykładu wniosek nasuwa się sam: lepiej nie wprowadzać zmian w projekcie na własną rękę, bo stracimy tylko nerwy, pieniądze i czas, a i tak skończy się na odtwarzaniu założeń projektowych. Wprowadzanie zmian w projekcie jest zawsze możliwe, ale ważne, kto ich dokonuje. Tylko jeśli zrobi to fachowiec, a najlepiej autor projektu, będziesz mieć pewność, że weźmie on pod uwagę wszystkie detale i dobrze dostosuje zmiany do architektury oraz konstrukcji domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz